W internecie pojawił się plik ,,
Cierniowe serce''. Krąży plotka, że jest on powiązany z mordercą nazywanym Psychopathic Artist, który
grasował w mieście w latach 50-tych. Ów zabójca po dokonanej zbrodni rysował
na ścianie serce z powbijanymi cierniami. Zaskakujący zbieg okoliczności,
prawda?
Ja jakoś
specjalnie nie wierzyłem w te opowiastki. Do pewnego czasu.
Jednego z
listopadowych wieczorów siedziałem na komputerze i zwiedzałem internet. Kiedy byłem już okropnie znudzony, zacząłem wyszukiwać informacje o Psychopathic Artist . Na jednej z fanowskich stronek użytkownik Gorefan547, napisał, że wystarczy narysować serce z cierniami i pomachać nim do kamerki, aby skontaktować się z mordercą. Ostrzegał, że wtedy stanie się jego kolejną ofiarą.
Parsknąłem śmiechem. Przecież nie da tak się łatwo nawiązać z zabójcą! To zbyt proste! Poza tym ten facet zginął 20 lat temu podczas policyjnej obławy!
Mój wzrok padł na czystą kartkę papieru i ołówek. Nieee, nie będę się bawił w takie idiotyzmy! Jednak po chwili ciekawość wygrała i nabazgrałem serce z pobijanymi cierniami i pomachałem bohomazem przed kamerką.
Nic się nie stało. Kompletnie nic.
- Wiedziałem. Zwykły pic na wodę. - westchnąłem i zająłem się swoimi sprawami.
Lecz poczucie niepokoju nie opuściło mnie aż do ranka...
- Adam, wychodzimy! - zawołał mój ojciec, po czym trzasnęły drzwi.
Odetchnąłem z ulgą i rzuciłem się na łóżko. Wreszcie trochę spokoju! Wziąłem laptopa i wbiłem na gmaila,by sprawdzić czy dostałem jakieś wiadomości od mojego kolegi (nie ma fejsa, bo nie chce się go kretynowi zakładać)
Nagle dostałem maila. Nie
było nadawcy. Otrzymałem jakiś plik. Uznałem, że to robota jakiegoś dowcipnisia
i chciałem to usunąć. Jednak plik sam się otworzył. Lekko wkurzony, gdyż
myślałem, że to wirus, próbowałem wyłączyć komputer. Ekran zrobił się cały
czarny i pojawiło się malutkie zdjęcie. Maksymalnie je powiększyłem. Ujrzałem
dziewczynę ze zmasakrowaną twarzą! Potem pojawił się napis ,, Teraz wierzysz?''
i wielkie, czerwone serce z cierniami. Osłupiały siedziałem na krześle.
Moja
komórka zaczęła dzwonić. Nawet nie patrząc kto to, odebrałem.
- Halo? - spytałem, kątem oka obserwując laptopa, który zaczął już normalnie działać.
- Cześć
Adam! Erick urządza imprezę i nas zaprasza. - powiedział mój kolega, Patrick.
- Słuchaj,
nie mam czasu na wyjaśnienia. Przyjdź do mnie szybko! - krzyknąłem i się
rozłączyłem.
Kiedy czekałem na niego, próbowałem
ustalić, skąd dostałem tą koszmarną fotografię.
Pik!
Przyszedł
kolejny plik. Otworzyłem go. Tym razem widziałem chłopaka z odrąbaną ręka, a obok
niego stał mężczyzna około 40-stki. Całe ubranie miał w krwi, a w ręce ściskał
kilof. Jego twarz jednak przeraziła mnie najbardziej. Usta wykrzywione w
psychopatycznym uśmieszku w oczach szaleństwo.
Potem pojawiały się następne
zdjęcia. Jedno bardziej makabryczne od drugiego. Rozległo się pukanie do drzwi.
Przestraszony poszedłem do przedpokoju i spojrzałem przez dziurkę. Na korytarzu
nikogo nie było.
Zacząłem
się trząść.
- Przecież
słyszałem! Może to ten morderca?! Nie, uspokój się! - próbowałem się opanować.
Popatrzyłem
na lustro, na szkle namalowane było serce z cierniami! Wrzasnąłem, wbiegłem do
kuchni i chwyciłem nóż kuchenny.
- No chodź
psychopato! Spróbuj mnie zabić! – krzyczałem, idąc do pokoju.
Z bronią
poczułem się bezpieczny, teraz mi nie podskoczy! Mimo to zablokowałem drzwi.
Usiadłem przed komputerem i poczułem skurcz w żołądku. Kolejny mail. Z
przesyłką zatytułowaną ,,Cierniowe serce". Serce podeszło mi pod gardło,
kiedy go otwierałem. Na początku ujrzałem twarz mordercy. Radosny uśmiech,
zaschnięta krew na policzkach i obłęd w oczach. Potem biały napis ,,Witam
serdecznie, Adamie!''. Następnie z głośników rozległ się wrzask mężczyzny.
Wściekły złapałem w prawą rękę nóż, a w lewą telefon. Chciałem zadzwonić na
policję, ale nie miałem zasięgu.
- Nie
przestraszysz mnie! Słyszysz?! - wrzeszczałem na komputer jak opętany.
Na
monitorze wyświetliło się serce. Miało oczy i usta człowieka.
- Jesteś
bardzo odważnym chłopcem, Adamie. - powiedziało wesoło, puszczając mi oczko.
Osłupiony
wpatrywałem się w to coś. Po chwili otrząsnąłem się z szoku.
- Psychopathic Artist. - wymamrotałem. - To ty?
Skinęło głową.
- A-ale jak? Przecież ty nie żyjesz...Nie, to jakiś chory żart! - warknąłem, wstając.
- Na twoim miejscu siedziałbym spokojnie. - powiedziało serce chłodnym tonem. - Mogę ci wszystko wytłumaczyć.
- No dawaj!
- To prawda, że wtedy umarłem. Ale wróciłem.
- Tsa, niby jak? Zmartwychwstanie po trzech dniach? - zakpiłem, mrużąc oczy.
Nie wściekło się, tylko zaśmiało się krótko.
- Nie jestem człowiekiem, więc co miało we mnie umrzeć? - spytało. - Zresztą mam ci coś ciekawego do pokazania, Adamie. Twojego przyjaciela, Erica!
- Co mu
zrobiłeś? - warknąłem.
Wyświetliło
się zdjęcie Patricka. Martwego. Szeroko otwarte oczy patrzyły się prosto na
mnie. Miał nóż wbity w brzuch. W porównaniu z innymi ofiarami został zabity
,,delikatnie".
Po chwili
powróciło serce.
- Widzisz?
Łagodnie go potraktowałem. Zaimponował mi. Bronił się. Prawie mi uciekł, ale
złapałem go! - wykrzyknęło. - Ile masz lat mój drogi? – dodało, robiąc przy tym
anielski uśmiech.
-
Dwadzieścia.
- Piękny
wiek. Ja kiedy miałem dwudziestkę, zamordowałem bezdomnego. Jak on krzyczał!
Nawet kiedy był bliski zgonu, wzywał pomoc. - rozmarzyło się - Nie wszyscy byli
tak odważni. Niektórzy nic nie robili a jeszcze inni... - urwał.
- Co
robili? - zapytałem.
- Uciekali!
Rozumiesz to? Mieli szansę wydostać się z tego świata i przy okazji stać się
moimi ofiarami! A woleli uciec. - serce zaczęło dygotać, a w jego oczach
pojawiły się dzikie błyski.
- Dużo ludzi się uratowało?
- Z ośmiu.
Idioci. I tak ich znajdywałem i zabijałem. Ale oni są dalej są uważani za
zaginionych i nikt się nimi nie interesuje. Gdyby nie wybrali ucieczki byliby
sławni. Ofiary Tomasza Ronama są wszędzie znane! - wrzasnęło i uśmiechnęło się obłąkańczo.
Muszę stąd spierdalać. Ktokolwiek ukrywa się pod tym sercem, jest cholernie niebezpieczny.
Popatrzyłem
na zegarek, wskazywał 00:40.
Rozmyślałem
nad pytaniem, które by go zastopowało i miałbym czas wyskoczyć na balkon sąsiada.
- Co jest,
Adamie? Boisz się? - w głosie serca wyczułem podniecenie i radość.
Pokręciłem
głową. Widać czeka na moment, kiedy będę tak przerażony, że nie będę wstanie
nic zrobić.
- Czemu
mordujesz? - lepsze pytania nie przyszły
mi do głowy.
Nagle
rozległ się najmniej spodziewany przez mnie dźwięk. Ktoś pukał do drzwi.
Siedziałem sparaliżowany. Osoba zaczęła się dobijać. Serce zniknęło z ekranu.
- Teraz! -
krzyknął głos w mojej głowie.
Zerwałem
się z krzesła, otworzyłem okno i wyskoczyłem. Mieszkam na 4 piętrze, więc z
całych sił starałem się nie patrzeć w dół. Wylądowałem na sąsiednim balkonie i zacząłem pukać w okno.
-
Sąsiedzie! Proszę mnie wpuścić! - krzyczałem.
Słyszałem,
jak ktoś siłuje się z zablokowanymi drzwiami w moim pokoju i kopie w nie.
- Jeśli się
tam dostanie, bez trudu mnie dorwie. – mruknąłem, czując całkowitą panikę.
Przez okno
dobiegały krzyki wściekłości i stłumione przekleństwa. Drzwi balkonowe się
otworzyły. Wbiegłem do mieszkania.
- Strasznie przepraszam za najście i budzenie o tak późnej porze, ale... -
urwałem.
W
pomieszczeniu panowała perfekcyjna cisza. Po chwili stary, drewniany zegar wybił
godzinę pierwszą.
-
Sąsiedzie? - szepnąłem w ciemność.
Skrzypnęły
drzwi i do pokoju wpadła smuga światła. Wydawało mi się, że ktoś za mną stoi,
jednak gdy się odwracałem, widziałem tylko firanki i balkon.
- Jest tu
kto?! – wrzasnąłem, trzymając nóż w pogotowiu.
Odpowiedziało
mi milczenie. Po chwili rozległ się dźwięk tłuczonego szkła. Dochodziło z
kuchni. Pełen najgorszych przeczuć poszedłem tam. Zapaliłem światło.
- Pa... -
głos uwiązł mi w gardle.
Miałem tuż
przed sobą najgorszy widok prosto z horroru. Ciało pana Marka było przywiązane
do krzesła. Miał wszędzie rany od noża. Głowa odchyliła się do tyłu, pokazując
podcięte gardło. Krew była wszędzie. Zacząłem wrzeszczeć. To był koszmar!
Najokropniejszy z wszystkich!
- Chcę
zasnąć i nigdy się nie obudzić! - krzyknąłem.
- To da się
zrobić. - powiedział spokojny głos koło mnie.
Obróciłem
się i ujrzałem potwora. Starzec z kępką siwych włosów w długim płaszczu stał na środku kuchni i patrzył na mnie czarnymi oczami. Po chwili uśmiechnął się, przez co blizny na jego twarzy rozszerzyły się, tworząc upiorną maskę.
- Witaj
Adamie! Wreszcie się widzimy. - rzekł cicho.
***
Inspektor John zgasił papierosa, kiedy ratownicy wynieśli na noszach ciała okryte białymi prześcieradłami. Ofiarami byli 50-letni Mark Robins i 20 - letni Adam Walker. Starszemu poderżnięto gardło, a chłopak umarł przez wykrwawienie. Obydwoje mieli rany kłute głównie w okolicach klatki piersiowej i głowy. Na razie wiedział tyle.
Omiótł wzrokiem miejsce zbrodni. Niby zwyczajna kuchnia utrzymana w pomarańczowo - żółtej tonacji. Jednak jeden szczegół spędzał mu sen z powiek i przywracał wspomnienia starych spraw.
Niby sprawca był nieznany, ale John wiele razy słyszał o głośnych morderstwach w latach 50-tych. I widać koszmar zaczął się na nowo.
Na ścianie było namalowane wielkie serce z wbitymi cierniami...
Jest dość stare opowiadanie, które wygrzebałam z czeluści moich dokumentów xD No i oczywiście musi być horror, bo jakże inaczej xD No cóż...To tyle! ^^