sobota, 3 września 2016

[Emily Tano] - Jak ogień i woda


Nazywam się Elena, jestem elfką niskiego rodu, pochodzącą z Rivendell i chcę opowiedzieć wam pewną historię...

Jak co dzień, wstałam, ubrałam się i wyszłam nad strumień, jednak ten pozornie zwyczajny dzień, mógł stać się najbardziej wyjątkowym dniem w moim życiu.
Przechodząc koło siedziby Elronda, zauważyłam jakieś zamieszanie i podjeżdżający do bram pałacu orszak.
- A no tak, dziś miał przyjechać król Thranduil z Mrocznej Puszczy razem ze swoim synem - mruknęłam do siebie. Na rynku można było usłyszeć wiele rzeczy, a o tym mówili od jakiegoś tygodnia. Ciężko było czegoś nie usłyszeć.
Właściwie nie powinnam się za bardzo interesować sprawami dworu, ale ukryłam się w krzakach i zaczęłam obserwować wydarzenia. Gdyby ktoś mnie teraz zobaczył miałabym przechlapane, ale trudno. W końcu trudno oprzeć się ciekawości.
Chwała światłu, za zmysły elfów, bo z odległości 200 metrów człowiek nie słyszy za bardzo rozmów, o ile się nie krzyczy. A coś takiego w "dobrze wychowanym towarzystwie" chyba nigdy nie następuje. Zaśmiałam się pod nosem. Wszystkie elfy były dobrze wychowane, tylko, że niektóre z wyższych rodów uważały się za lepsze we wszystkim. A niby wszyscy jesteśmy takimi "stworzeniami światła, odpornymi na większość zła". Niby jesteśmy w wielu rzeczach lepsi od innych ras, co z resztą jest prawdą, ale takie wywyższanie się z powodu urodzenia jest bez sensu.
Ale ja oczywiście nie mogłam powiedzieć moich poglądów na głos, bo gdyby ktokolwiek usłyszał co mówię, to albo bym była martwa, albo uznana za wariatkę i chorą psychicznie. A na to nie miałam ochoty.
Tym akcentem skończyłam swoje przemyślenia i dalej obserwowałam to całe przywitanie gości. Na światło księżyca, ile można spełniać takie formalności, zwykłe "Witajcie" już nie wystarczy? W sumie u "wyższych sfer" pewnie nie.
Z Elrondem witał się właśnie jakiś młodszy elf, do moich uszu dotarło coś w stylu "Witaj panie Elrondzie, to zaszczyt móc się z tobą spotkać" i "Miło cię znów widzieć Legolasie, wydoroślałeś od naszego ostatniego spotkania" i jeszcze jakieś inne gadki, których nie chciało mi się słuchać.
- To musi być ten cały książę, nad którym tak te elfki na rynku wzdychały. - mruknęłam do siebie. W sumie chłopak był dość przystojny, aczkolwiek, to jak się rozpływały nad jego wyglądem było lekką przesadą. Zaśmiałam się pod nosem na wspomnienie tego co wtedy usłyszałam. Co prawda zrobiłam to naprawdę cicho, ale książę musiał to usłyszeć i spojrzał w moją stronę. Po chwili wpatrywania się w krzaki zmarszczył brwi i odwrócił się w stronę wejścia do pałacu.
- Uff, mało brakowało. - szepnęłam do siebie i zaczęłam powoli wycofywać się w stronę wcześniejszego celu, czyli strumyka. Doszłam do mojego ulubionego miejsca w potoku, zdjęłam buty i zaczęłam brodzić w chłodnej wodzie.
- Co robi tutaj taka młoda elfka sama? - Usłyszałam głos za moimi plecami. Niestety domyślałam się do kogo należał.
- Panie, ja tylko wyszłam na spacer. - powiedziałam odwracając się w stronę elfa i jednocześnie kłaniając.
- Dlaczego mnie tak tytułujesz, nie wiedząc kim jestem? - spytał, a ja zaczęłam wyzywać swoją głupotę w myślach. Oczywiście musiałam się w coś wkopać.
- Emm, widać, że jesteś wysokiego rodu, panie. - Próbowałam wybrnąć jakoś z tej sytuacji.
- Nie widziałaś mnie, kiedy tu podszedłem. - dociekał dalej książę.
- Mmm, znam chyba wszystkie elfy z miasta i rozpoznaję ich głosy. Twojego, panie, nigdy nie słyszałam. Ale na targu ktoś mówił o przyjeździe króla i księcia z Mrocznej Puszczy, więc domyśliłam się, że to możesz być ty, panie. - Wymyślałam na poczekaniu jakieś kłamstwa.
- Tak? Mógłbym być kimś z orszaku, wiesz o tym? A może wiesz kim jestem, bo kiedy tu przyjechaliśmy, ty siedziałaś w krzakach i przyglądałaś się temu?
- Skąd taki pomysł, panie, nigdy by mi coś takiego do głowy nie przyszło. Ja tytułuję obcych mi elfów z przyzwyczajenia, bo ciężko znaleźć kogoś niższego rodem ode mnie, więc nie robi to różnicy... - Język zaczął mi się plątać. Na Słońce i gwiazdy, czy on musiał mnie zauważyć?!
- Wiesz, nieźle kłamiesz jak na tak uroczą elfkę. Ale mnie nie oszukasz, usłyszałem cię i dostrzegłem.
- Ehh, przepraszam, panie, nie mogłam się wtedy powstrzymać. Po mieście chodziło wiele plotek. Zauważyłam, że przyjeżdża orszak, i chciałam się temu przyjrzeć. Proszę, panie, nie każ mnie za ciekawość. - Podniosłam wzrok na twarz stojącego przede mną elfa. Muszę przyznać, że z bliska wyglądał na jeszcze przystojniejszego. Ehh, jestem głupia, jak ja w ogóle mogę myśleć o takich rzeczach. Zaraz pewnie trafię do lochu za ciekawość i kłamanie księciu. Idiotka ze mnie.
- Jak mogło ci przyjść do głowy, że będę chciał cię ukarać? Przecież chciałaś tylko popatrzeć, co w tym złego? - Spojrzał na mnie zdziwiony.
- No, gdyby złapała mnie straż, pewnie miałabym kłopoty. Dziękuję ci, panie. 
- Proszę nie tytułuj mnie tak. To dziwnie brzmi. Jestem Legolas. - Uśmiechnął się przyjaźnie elf podając mi rękę.
- Elena. - Również się uśmiechnęłam.
- Gwiazda. Piękne imię. Więc co tu robisz sama?
- Mówiłam, że przyszłam na spacer. A tak konkretniej to pozbierać trochę kamieni dla rodziców. - Odpowiedziałam wskazując na ziemię pod moimi stopami. Była usłana gładkimi odłamkami skalnymi.
- Czym zajmują się twoi rodzice? - Zainteresował się chłopak.
- Trochę jubilerstwem, trochę płaskorzeźbą. - Wyciągnęłam swój naszyjnik z oprawionym kamieniem rzecznym, na którym wyrzeźbiona była gwiazda.
- Nigdy nie słyszałem o takich połączeniach, ale wygląda świetnie. Piękny wisiorek.
- Dziękuję, to zasługo moich rodziców, mam go praktycznie od urodzenia. - Uśmiechnęłam się szeroko w duchu. Nareszcie ktoś z "wyższych sfer" zobaczył pracę moich rodzicieli i ją docenił. - Ojejku, ja tu rozmawiam, a na mnie w domu czekają.
- Może ci pomóc? - Legolas zaczął zdejmować buty.
- Nie trzeba, dam radę, naprawdę... - Zaczęłam protestować, ale elf był już w wodzie.
- Pomocy się nie odrzuca. - Powiedział wyniosłym głosem i szeroko się uśmiechnął.
- No dobrze, szukam dzisiaj takich o dziwnych kolorach i nie za dużych i jeszcze muszą być dokładnie oszlifowane na brzegach. - Powiedziałam mu i podniosłam z wody zielony, okrągły kamień.
- Czyli nic skomplikowanego. - Podsumował i zaczął szukać kamyków pasujących do mojego opisu. Po piętnastu minutach mieliśmy już po naręczu skałek. Wyszłam z potoku, wrzuciłam swoje do przygotowanej sakwy i podałam ją Legolasowi, żeby wrzucił swoje. Gdy to zrobił, porządnie zawiązałam worek, usiadałam na ziemi i zaczęłam zakładać buty. Chwilę później wstałam zabrałam torbę z otoczakami i chciałam pójść w swoją stronę, ale zatrzymał mnie książę Mrocznej Puszczy.
- Już sobie idziesz? - spytał.
- Muszę. Zrobiłam co trzeba i powinnam wracać do domu.
- A mogę cię chociaż odprowadzić?
- Raczej nie, to dziwnie by wyglądało, gdyby jakąś niską rodem elfkę odprowadzał do domu książę, prawda? Po za tym na pewno cię już szukają. - Uśmiechnęłam się lekko i znów odwróciłam się w swoją stronę.
- Ehh, co prawda, to prawda, ojciec mnie zabije. Ale czy spotkamy się jeszcze? - zapytał.
- Nie wiem Legolasie, nie możemy się spotykać. Ty jesteś księciem, a ja zwykłą, nie wyróżniającą się  elfką. Jesteśmy jak ogień i woda. - Powiedziałam i sama nie wiedzieć czemu podeszłam do niego, pocałowałam go w policzek i szybko odbiegłam, zanim zdążył mnie zatrzymać. Kiedy biegłam, mogłabym przysiąc, że powiedział "a wiesz, że przeciwieństwa się przyciągają?". 
   Przez następne dwa tygodnie unikałam wychodzenia na miasto jak tylko mogłam i przychodziłam nad strumyk w innym miejscu. Wiedziałam, że on czeka na mnie na mojej tradycyjnej drodze. Ale ja nie chciałam się z nim spotykać. To narobiłoby nam obojga kłopotów. nie mogłam robić mu nadziei.
   Dwa tygodnie po tamtym spotkaniu orszak z Mrocznej Puszczy opuszczał Rivendell. Przyglądałam się pożegnaniu z miejsca, w którym siedziałam oglądając jego przybycie do miasta. Widziałam jak Legolas żegna się z Elrondem a potem patrzy w moją stronę i szepcze "Żegnaj". Wiedziałam, że mnie widzi. Odpowiedziałam mu tym samym słowem.  Dostrzegałam w jego oczach smutek. W moich, było to samo uczucie, ale była też nadzieja. Nadzieja na ponowne spotkanie. On mnie nie znał z innej strony. Ale ja oprócz grzecznej elfki, byłam też zbuntowaną dziewczyną, która może wywrócić świat do góry nogami. Jeszcze nie teraz, ale kiedyś zbuntuję się, zacznę mówić o moich poglądach, i wtedy kto wie co się stanie. Ale chyba zawsze będziemy dla siebie przeciwieństwami. Jak ogień i woda.

1 komentarz:

  1. No to może ja się odezwę. Mnie to tam się bardo podoba, aczkolwiek... wiesz. Sama wiesz.
    Bardzo fajnie ze ty się zgłosiłas... paa ;3
    *tak wiem że konstruktywnie* ^^

    OdpowiedzUsuń

Template by Elmo